Dawno, dawno temu, dalej, niż sięga ludzka wyobraźnia, zaczęła się Twoja historia. Historia tak nieprawdopodobna, że musi być szczerą prawdą. Gdyby ktoś to zmyślił, nikt by nie uwierzył. A zaczęło się od najprostszego. Jak to zwykle bywa w życiu! Tak jak niesamowita przygoda pana B. B. zaczęła się od tego, że tylko wyszedł za własny próg. Ale jako że tytułowa historia jest prawdziwa i nieporównanie bardziej niezwykła, to zaczęło się jeszcze niewinniej, jeszcze prościej:

Był sobie wodór

Wodór to nic nadzwyczajnego, taki gaz. Uwaga, palny! Ale o jego spalaniu kiedy indziej. Przenieśmy się teraz do początku: zanim powstałeś Ty, Twój kraj, cała Twoja cywilizacja. Życie ewoluowało w ciągłym cyklu rodzenia się i umierania tysięcy, milionów pokoleń ludzi, a wcześniej innych naczelnych i ich przodków. Prassaki i odlegli krewni dinozaurów, kopalne płazy, ryby i w końcu cały szereg bezkręgowców – dużo by wymieniać, historie to długie, skomplikowane i niepewne. Ale lecimy dalej! Aż do początków życia na Ziemi. W warunkach, które są obecnie tylko kwestią spekulacji, na planecie zmienionej nie do poznania przez 4 miliardy lat, następowała ewolucja chemiczna. W pierwotnym, gorącym bajorze z prostych substancji tworzyły się bardziej złożone, aż powstały pierwsze żywe komórki. Fascynująca opowieść, niestety pełna luk i domysłów.

Jeszcze wcześniej, jeszcze prościej!

Tak, tak – jeszcze nie dotarliśmy do początku! Przed Ziemią istniało Słońce. Powstało ono prawie wyłącznie z wodoru, z dość mizerną ilością domieszek. Właśnie on jest najprostszym ze wszystkich pierwiastków. Niejako przypadkiem, na uboczu, uformowało się wtedy również kilka małych okruchów gruzu, czyli planet.

Do początku brakuje nam jeszcze jednego kroku: skąd te „domieszki”? Cofnijmy się więc niewyobrażalnie daleko, do młodości samego kosmosu.

Pierwotna prostota

Wszechświat w swojej młodości był w większości wypełniony tym gazem. Powstał on niejako automatycznie z protonów i elektronów, które zwyczajnie elektrostatycznie się przyciągały: plus do minusa. Cała wszech-historia teoretycznie mogłaby się na tym zakończyć! Kosmos byłby bezmiarem pustki, wypełnionej mało znaczącym gazem, zbyt prostym, żeby cokolwiek godniejszego uwagi mogło z niego powstać. Istniał również hel, ale to niewiele zmieniało. Ale obłoki gazu nie były równomierne, i choć to tylko latające w przestrzeni atomy, to one również przyciągały się grawitacyjnie. W niesamowicie powolnym procesie obłoki te zapadały się, gęstniały. Im było w środku ciaśniej, tym bardziej spoista struktura powstawała, która mogła przyciągać okoliczny gaz mocniej. Poza tym, wraz z ciśnieniem rosła temperatura. Tak to postępowało aż do zapłonu gwiazdy. Bowiem w ekstremalnych już temperaturach zaczęła się potężna reakcja łączenia atomów wodoru w bardziej skomplikowane: hel, beryl, węgiel, tlen, potas, siarkę, żelazo… To jest reakcja jądrowa, taka jak w bombach wodorowych. Tyle, że wybuch bomby trwa mgnienie, a życie gwiazdy – miliardy lat.

Aż skończyło się paliwo

Wszystko się kiedyś kończy! Po swoim zapłonie gwiazda świeci i świeci, i świeci, jednak nie wiecznie. Pierwiastki nie mogą się łączyć w nieskończoność, bo nawet wnętrza gwiazd nie są na to dość gorące.

Gdy w końcu wodór się wyczerpie, nagle ogromna masa wytworzonych cięższych pierwiastków zapada się bardzo gwałtownie. To dopiero wytwarza naprawdę ekstremalne warunki! Nieraz kończy się to eksplozją, która rozpruwa starą gwiazdę na strzępy. To jest supernowa, w której mogą powstać naprawdę ciężkie rzeczy: cyna, złoto, ołów, uran i inne. Taki kataklizm powoduje wyrzucenie wielkiej ilości materii, pełnej najróżniejszych pierwiastków, daleko w kosmos. Na przykład w okolice spokojnego dotychczas obłoku wodoru.

A tam…

…może powstać nowa gwiazda, tym razem – z wodoru i domieszek, pochodzących ze szczątków starej gwiazdy.

A niejako przypadkiem, na uboczu, może uformować się również skalny okruch, zwany planetą.

A na niej, po miliardach lat ewolucji, mogą powstać bezkręgowce, płazy, dinozaury i naczelne.

A jeden z nich – to właśnie Ty.

W Tobie znajdują się atomy węgla, azotu, tlenu (i wiele innych), które powstały w gorącym sercu umarłej już gwiazdy. Przeleciały one bezmiar Wszechświata, aby stać się cząstką Ziemi.

Jesteś gwiezdnym pyłem.