Czyli opowiastka o jednym z najmniej docenianych bogactw świata. Kto zgadnie, o co chodzi? Może machnę to w formie zagadki!
Zagadka
Trudno przeliczyć jego wartość na gotówkę, ale pewna Brytyjka użyła go do zarobienia miliarda dolarów.
Tak jak majątek składa się ze złotówek, dolarów czy euro, tak i on składa się z pewnych prostych elementów.
Jest bardzo stary, choć jego wartość nie leży wyłącznie w wieku – jak wartość wielu antyków lub zabytków.
Używanie wcale go nie zużywa, lecz raczej prowadzi do jego wzbogacania.
Używają go wszyscy, tak jak pieniędzy.
Nie można posiąść go na wyłączność, ale można mówić o nim „mój”.
Istnieje cały szereg dziedzin nauki, które go badają, a także poważani uczeni, którzy się na nim dobrze znają.
Tak jak nie wszyscy są ekonomistami, tak i nie wszyscy są specami od tego skarbu. Niektórzy wręcz zatrważająco go marnują, zamiast sprawnie używać.
Można wyrabiać go sztucznie, ale jest to ogrom pracy, która często nie ma pragmatycznego uzasadnienia.
I wreszcie – niespodzianka! – naprawdę jest obecny na butli soku.
Dajcie sobie chwilę na zastanowienie.
Rozwiązanie
Jest to język – w mowie i piśmie. Zaskakujące? Nie powinno takie być! Wszystkie punkty są spełnione:
J. K. Rowling użyła wyobraźni, aby stworzyć Harry’ego Pottera oraz języka angielskiego, żeby spisać jego historię. Trochę na tym zarobiła.
Język polski (na piśmie) to tylko 32 litery, 10 cyfr i trochę znaków interpunkcyjnych. W mówionym wcale nie ma liter, tylko głoski – ale to zupełnia inna historia. A można z tych prostych elementów tworzyć dowolnie długie i skomplikowane wypowiedzi.
Początki wielu języków giną w mrokach dziejów. Według niektórych źródeł język tamil, używany w Indiach, miał swoje początki 5000 lat temu. Nie znaczy to wcale, że jest jakkolwiek lepszy czy bogatszy od szwedzkiego czy swahili.
Powszechne używanie języka powoduje jego rozwój. Przykład: w zanikającym języku manx nic nowego już nie powstaje, można tylko dbać, aby nie zginął on całkiem. W polskim raz po raz pojawiają się jakieś nowości. Eluwina, alternatywki!
Bez języka nie może istnieć społeczeństwo. Każdy jego członek nie ma wyjścia – musi jakiegoś używać. Nawet niepiśmienne niemowy znają język migowy!
Wielu z dumą mówi „mój język ojczysty„, albo „po 8 latach nauki wreszcie mówię: mój język turecki”. A przecież żadna konkretna osoba nie jest jego właścicielem.
Dziedziny nauki o języku to m.in. językoznawstwo, filologia, etymologia. Ale historia literatury, gramatyka, fonetyka, literaturoznawstwo też się z nią wiążą. Laryngologia zajmuje się aparatem mowy, czyli języka mówionego. Księgoznawstwo zaś istnieje dzięki językowi pisanemu.
Językowe niechlujstwo jest nieustannie tematem kłótni i memów – to temat na osobną opowieść. Posługiwanie się zrozumiałą polszczyzną jest trudne, ale warto! Wypowiedzi naszpikowane błędami tylko ją kaleczą, to takie marnowanie słów.
Słyszał ktoś o esperanto, sindarinie i klingońskim? To sztuczne języki, tworzone przez speców filologów. Po co? Żeby ułatwić międzynarodową komunikację lub dla wzbogacenia fantastyki. Ale to inna historia.
Butla soku ma etykietkę, a na niej – nawet kilka różnych języków. Ba, nawet na bananach często są małe naklejki, a tam – napis „banana”, pochodzący, być może, z języka arabskiego.
Widzicie, każdy z tych punktów stanowi pewien aspekt bogactwa języka. Ha, pada takie hasło i od razu brzmi to jak przynudzająca polonistka. Ale spokojnie, nie dajmy się zniechęcić żadnemu szkolnictwu!
Na co komu takie „skarby”?
Jeszcze pytacie? Przecież bez jakiegoś języka ani rusz! Nie da rady się porozumiewać. Więc zmieńmy pytanie: na co komu takie zachwyty, że niby język to bogactwo?
Aby szanować język jako potężne dziedzictwo kulturowe, przynależne (zazwyczaj) do konkretnego ludu – jak sushi do Japończyków. To narodowy skarb!
Aby nie nużyć się dbaniem o dobrą jakość swojego własnego języka. To wcale nie musi oznaczać „nazizmu„, tylko troskę!
Aby dostrzec w języku kopalnię ciekawostek, inspiracji, fascynacji! W dużo mniejszych rzeczach da się dostrzec niesamowite walory, jeśli dobrze się przyjrzeć.
Z takiej perspektywy lekcje polskiego za szkolnych czasów zdają się być lepsze od parku rozrywki. Gdyby mi ktoś tak kiedyś to przedstawił, jak teraz to widzę! Ale zanudzanie ludzi szkołą to zupełnie inna historia.
Dziś na tapet weźmyż wraz materyję o fizjognomii drzewiej i najmędrszym trudną! A tak serio, napocznę temat ortografii polskiej. Trochę o niej pisać można, ale chyba się zgodzimy co do jednego: Nikt nie lubi ortografii! Czytaj dalej…
Ta strona korzysta z ciasteczek, żeby lepiej działać. Kliknij lub scrolluj, aby wyrazić zgodę.ZgodaOdmawiamPoczytaj więcej