No, to pojechałem. Następna gadanina z głupim pytaniem w tytule. Tylko, że często „głupie” pytania są najmądrzejsze… ale to może już inna historia. Na dół, niżej, pod podłogą, pod ziemią, zwał jak zwał – przecież wiadomo, jak się schodzi po schodach albo kopie dołki. Na marginesie – samo słowo dołek pochodzi od „dół” . Szczytem głupoty byłoby pytać:

Heniek: Skąd wszyscy wiedzą, gdzie jest dół?

Zenek: No, przecież tam, dokąd rzeczy spadają! Przecież to czuć!!!

Heniek: Ale… dlaczego spadają? I niby czym to czuć, nosem?

Dobra, już wiadomo, że będzie o grawitacji. Wiedza z podstawówki, nudy. Czyżby?

Grawitacja wyjaśnia sprawę

To prawda, teoria oddziaływania grawitacyjnego świetnie opisuje ogrom zjawisk z naszego życia: upadek szklanki na podłogę, plucie sąsiadowi w okno, spłukiwanie moczu w toalecie. A nawet krążenie Ziemi wokół Słońca! Przed wiekami mało kto się zastanawiał nad takimi rzeczami. Taki na przykład Arystoteles w trudnych wywodach postulował rzecz w istocie prostą: rzeczy dążą do swoich naturalnych miejsc: cięższe niżej, a lżejsze wyżej. Super, ale co jest przyczyną spadania: ciężar, czy wysokość?

Po wiekach myślenia, mierzenia i liczenia (głównie ruchów planet w Układzie Słonecznym), w wykonaniu Newtona i jego kolegów, poznano prawo powszechnego ciążenia.

Wiecie, co jest w tym najbardziej nadzwyczajne? Nie to, że komuś jabłko spadło na głowę. Nie to, że sformułowano zgrabne równanie. Nie to, że odkryto stałą grawitacji. Najgenialniejsze było to, że połączono ruchy planet i spadanie przedmiotów w jedno zjawisko. Kiedy człowiek to sobie uświadomi, sama pojawia się już myśl: skoro ciała niebieskie podlegają tym samym prawom co jabłka, to może wcale nie są napędzane magią ani mocą Boga. Może można je zbadać, poznać i oswoić tak, jak jabłka. I jeszcze drobny szczegół, od którego czacha dymi:

Powszechność grawitacji

No właśnie. Jeśli ciała niebieskie przyciągają się tak, jak Ziemia przyciąga jabłko, to… jabłko też przyciąga Ziemię. A co spada na co? To kwestia naszych ludzkich wrażeń, a nie fizyki. Ziemia i jabłko poruszają się do siebie. Tyle że ruch jabłka jest wyraźnie widoczny, a ruch Ziemi – nie do zmierzenia (mniej więcej bilion bilionów razy mniejszy). Ale to nie koniec.

Powszechność oznacza, że każdy przedmiot przyciąga każdy inny przedmiot… wszędzie. Słońce przyciąga Ziemię, Merkurego, Jowisza i moje skarpetki 🧦. Z tego wynikają czasem problemy obliczeniowe: żeby przewidzieć ruchy ciał niebieskich, trzeba uwzględnić grawitację Słońca, Ziemi i skarpetek 🧦.

Dobra, żartuję 😉. Ale problemy obliczeniowe to inny temat.

A „na dół” to też wrażenie?

Pewnie, że tylko wrażenie! Wewnątrz ucha ludzkiego znajduje się narząd równowagi (o bardzo dziwnym kształcie), który reaguje na przyspieszenie całej głowy. Również przyspieszenie grawitacyjne, więc to on Wam „mówi”, którędy jest na dół! Ale narząd, jak każdy inny, może się psuć: po alkoholu, przy niektórych chorobach albo na mocnej karuzeli. A na stacji kosmicznej wcale nie ma racji bytu. W dół, to pojęcie względne! A w nieważkości nawet bezsensowne.

No ale na co komu takie dywagacje?

A właśnie! Przyczyn jest kilka:

  • Aby pojąć, że bardzo odległe rzeczy mogą nie tylko mieć związek ze sobą, ale wręcz być jednym. Jak grawitacja, której opisanie doprowadziło do ogromnego postępu w zrozumieniu świata.
  • Aby pojąć, że niektóre oczywistości wcale oczywiste nie są. Jak wrażenie „na dół”, które jest wynikiem działania siły ciążenia na mały narząd w uchu.
  • Aby pojąć, że czasem – czasem! – niemądre pytania i absurdalne dyskusje mogą nieprawdopodobnie zainspirować. Jak na przykład Arystotelesa, Newtona, Heńka i Zenka.

Bądźcie zdrowi!